piątek, 4 października 2013

Szczęście zakupoholiczki

Już rozumiem cały ten szum wokół zakupoholizmu. Dziś przejeżdżałam koło podwrocławskiego centrum ogrodniczego. Wstąpiłam, z przyjemnością się porozglądałam i kupiłam parę rzeczy: trochę wrzosu, skrzyneczkę, kwas chlebowy i herbatę. Potem jeszcze był warzywniak i znowu małe zakupy: owoce i bakłażan. Nie miałam oczywiście żadnych siatek, bo zakupy były niezaplanowane, więc wrzucałam jedno w drugie. A potem, kiedy to wszystko wniosłam do domu i położyłam na stole, okazało się, że mam piękną jesienną aranżację. I pojawiła się szatańska myśl: ja...chcę...jeszcze raz! Już mi przed oczami stanęły potencjalne możliwości połączenia w "wystawki" kolejnych zakupów! A więc jednak to istnieje, można się uzależnić. ;)





3 komentarze:

  1. rozumiem Cię :))
    miłego weekendu kochana!

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe, ja zawsze żałuję, że nie mam przy sobie torby...i zawsze mówię, że będę mieć jedną awaryjną...
    fajniutka aranżacja

    OdpowiedzUsuń