poniedziałek, 27 czerwca 2016

Kojące piękno


Nasz remont chyli się ku końcowi. I choć panowie budowlańcy wkrótce nas opuszczą, przed nami całe mnóstwo decyzji co do wykończenia wnętrz i ustawienia mebli i przydasiów. Na razie obrazy i lustra stoją na ziemi czekając na to, by w końcu zaplanować dla nich miejsce. W oknach pozbawionych rolet i karniszy "wiszą" prowizoryczne zasłony zatknięte za framugi. Czekają aż znajdzie się czas na wizyty w sklepach i pomysł jak te okna ozdobić. Stosiki książek omijane slalomem też czekają - powoli klaruje mi się myśl, jak je tematycznie podzielić i rozlokować. A także, które z nich oddać do biblioteki czy sprzedać.

W tym całym rozgardiaszu, potrzeba otaczania się czymś pięknym jest szczególnie odczuwalna. Dopiero przebywanie w nieładzie pokazuje mi, jak kojąco na życie wpływa ład i piękno. O ile szybciej jestem się w stanie zrelaksować czy zasnąć, gdy wokół mnie panuje harmonia rzeczy.

Dlatego, gdzie to tylko możliwe ustawiam małe kąciki z ładnymi rzeczami, żeby choć patrząc w tamtą stronę móc wyobrazić sobie, że przebywam w pięknym pomieszczeniu. Ustawiony na stoliku w sypialni dzbanuszek z różami i bladoniebieski lampion dają mi posmak nadmorskich wakacji i pozwalają nieco oderwać się od remontu.

Jak to dobrze, że można sobie tak na szybko wyczarować coś miłego wokół siebie!

Kiedy patrzę na ten kącik, myślę o uchodźcach. Od miesięcy koczują wśród namiotów i blaszanych kontenerów, nie mają swoich ulubionych rzeczy, nie wiedzą gdzie tego wieczora przyjdzie im zasnąć. O tych dzieciakach, które musiały zostawić swoje ukochane zabawki i kocyki. O tych kobietach, które gromadzone latami pledy i serwety musiały porzucić na zatracenie.
Musi im być bardzo ciężko!





piątek, 24 czerwca 2016

Ojejej!


Ale się porobiło! Wiem, że tematy polityczne rzadko goszczą na naszych blogach, ale być może i Was poruszyła wiadomość o Brexicie.  
Nie wiem, czy będąc Brytyjką zagłosowałabym za czy przeciw opuszczeniu wspólnoty. Nie wiem, czy bycie w Unii ostatecznie jest pozytywne czy nie. 
Ale wiem, że czasy są niespokojne i na takie szczeliny w tamie czeka wiele złych ludzi i organizacji. I obawiam się, co teraz będzie. Autentycznie się obawiam.

Powiedzcie, co o tym sądzicie? Jakie są Wasze odczucia po tym, co stało się w Wielkiej Brytanii?


czwartek, 23 czerwca 2016

Nasiona Chia - pierwsza próba


Próbowałyście już posiłków z nasionami Chia (szałwii hiszpańskiej)? Ja dopiero od paru dni mogę powiedzieć, że tak. Bardzo mnie intrygowały zdjęcia w Waszych blogach i w czasopismach, gdzie w rozmaitym ujęciu widać było te małe kuleczki.

W zeszłym tygodniu stołowałam się poza domem i wśród deserów do wyboru zauważyłam piękne słoiczki z nasionami Chia i borówkami. Zaryzykowałam i .... zakochałam się. W tamtym wydaniu Chia zrobione były w mleku kokosowym, więc  delikatnie smakowały kokosem. Jak doczytałam potem w domu, dowiedziałam się, że samo nasionko nie ma smaku i przyjmuje smak tego, w czym zostanie rozrobione. Ale nie smak a jego właściwości są najważniejsze - całe mnóstwo białka i błonnika.

Kupiłam paczuszkę na jarmarku z nasionami i spróbowałam. Do rozrobienia użyłam zwykłego, lekko ciepłego mleka. Wsypując do niego nasiona należy energicznie mieszać łyżką lub trzepaczką, żeby się nie porobiły grudki. A po odstawieniu do spęcznienia na 2-3 godziny, można już zjadać je solo (smakuje trochę jak budyń) lub z czymś.

Tu na moich zdjęciach dodałam do deseru płatków owsianych i poziomek. A całość ulokowałam w słoiczkach z Biedronki, które świetnie się do tego nadają.

Oj, czuję, że będzie to będzie nowa kulinarna przyjaźń na długo!

Jeśli nie próbowałyście - zachęcam. Jeśli już znacie te nasiona - będę Wam wdzięczna za pomysły, jak je u siebie wykorzystujecie. Ciekawa jestem, co jeszcze można robić z tych małych nasionek.


czwartek, 16 czerwca 2016

Moje przaśne upodobania


Przyznam się szczerze, że choć bardzo lubię eksperymenty w kuchni i posiłki w restauracjach z obcą kuchnią, często z sentymentem wracam do przaśnych polskich potraw. I to takich najprostszych, niemal ubogich.

Lubię ziemniaki w mundurkach ze śledzikiem lub twarożkiem, lubię kapuśniak z grubo pokrojonymi ziemniakami, lubię knedle z owocami i bułką tartą spieczoną na masełku, a moim ulubionym daniem jest kasza gryczana. Zwykła kasza posolona, podana z łyżeczką masła i zsiadłym mlekiem. Mniam, mniam! Na szczęście lubi ją też mój mąż i często sobie serwujemy ten frykas.Ten smak i zapach kojarzą mi się z dzieciństwem. Podobnie jak polewka mojej babci (zupa z kwaśnego mleka i śmietany, podawana z krojonym białym twarogiem i pajdą chleba), której nie potrafię robić a za którą tęsknię.

A Wy? Macie swoje ulubione polskie smaki? Takie, do których z sentymentem wracacie?

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Wyniki zabawy


Witajcie! Dziś zza mopa (powoli ekipa remontowa się wycofuje, a ja sunę za nimi z wiadrem i szmatą) spieszę donieść, że czas zapisów na rozdawajkę minął. Bardo dziękuję wszystkim, którzy zaciekawili się gazetką i wazonem. A osobą, która dostanie paczkę jest Zadziergana Owieczka.

Gratuluję serdecznie! Czekam na adres zwyciężczyni i już zaczynam myśleć o kolejnych fantach na następną rozdawajkę. Trzymajcie się ciepło!

czwartek, 9 czerwca 2016

Różowe meble ogrodowe


Temat krążył, przyznaję, od dwóch lat. Różowe meble w cudzych ogrodach podobały mi się bardzo, ale nie miałam odwagi zadziałać we własnym.
W końcu kupiłam pędzel i farbę i wciągu dwóch godzin zrobiłam to, czego nie umiałam przez dwa lata. Przemalowałam nasz stolik i ławy. A z rozmachu jeszcze zabrałam się za stare krzesło, które nie miało już siedziska. Jak widać, znakomicie sprawdza się teraz jako stojak na donicę z kwiatami.

Nie mogę powiedzieć, żeby ta zmiana wywołała zachwyt męża. Ale po pierwszym szoku pojawiła się tolerancja połączona z bezradnością wobec żony, która musi ciągle coś zmieniać. Biedak, nie ma łatwo - bo moje pomysły nie zawsze dają się zrealizować bez wsparcia męskiego ramienia (i narzędzi). Ale co tam! Życie jest za krótkie na stagnację, są pomysły - trzeba je realizować.

Co sądzicie o takim aranżu? 








wtorek, 7 czerwca 2016

Pamiętajcie o ogrodach

Pamiętacie tę piękną pochwałę ogrodów autorstwa Kofty? "...W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście..."

Ja bym jeszcze dodała - w ferworze remontu, tylko ogród ratuje człowieka od szaleństwa. Można posiedzieć sobie na czystej ławeczce, oczyścić płuca z kurzu, uspokoić oczy patrzeniem na zielone listki. Jak już nie mogę słuchać dudnienia i po raz siedemdziesiąty ścierać kurzu z klawiatury, przy której usiłuję w tym dudnieniu pracować - zmykam na ogród i nagle jestem w innym świecie! Cudowne doświadczenie!

PS jeszcze tylko do piątku zbieramy chętnych na kolorową rozdawajkę. Zapraszam gorąco!

piątek, 3 czerwca 2016

Czego uczy mnie remont


Od trzech tygodni żyjemy pod stertą kurzu i wśród gruzów. Nasz remont polegający na wywalaniu kilku ścian i stawianiu ich w nowym miejscu sprawił, że moja filozoficzna natura zyskała nową pożywkę do przemyśleń. Bo i faktycznie taki remont może człowieka wiele na uczyć.

1. Po pierwsze - mamy fajne dzieciaki. Przyjęły do swoich pokoi graty z całego mieszkania plus nas dwoje na dokładkę. My z mężem mieszkamy w pokoju syna, a syn wprowadził się na ten czas do córki. Nie tylko się nie broniły ale nawet same zaproponowały nam takie rozwiązanie!

2. Po drugie - można żyć bez telewizji. Co więcej - to na prawdę fajne życie. Siadujemy sobie razem w kuchni lub na tarasie, piejmy winko (dzieci oczywiście nie piją) i gadamy. Omijają nas stresy związane z polityczną zawieruchą i tym podobne przyjemności.

3. Po trzecie - można żyć bez wielu rzeczy. Nie mam dostępu do swojej, zaklejonej totalnie foliami, szafy. Od trzech tygodni na okrągło chodzę w kilku rzeczach, które dobieram na różne okazje. Da się! Na szczęście pogoda jest piękna i po praniu wysychają w kilka chwil.

4. Po czwarte - cisza jest piękna. Dopiero po dniu pełnym walenia młotami człowiek autentycznie słyszy ptaki i szum drzew. Co za muzyka! Jak to leczy skołatane nerwy!

5. Po piąte - cieszę się, że w naszej rodzinie nie używamy brzydkich słów. O ile gorzej obiera się rzeczywistość, gdy jedno na trzy słowa to wulgaryzm. Wierzcie mi, wiem co mówię! :)

6. Po szóste - remont to lekcja cierpliwości. Człowiek by chciał już i natychmiast, a tu trzeba się przygotować na niespodzianki. A to tynk nie schnie jak należy, a to kabel trzaśnie (od czterech dni nie mamy prądu w części pomieszczeń), a to ulewa przyjdzie i zacznie moczyć to co ma być suche. I w tym wszystkim trzeba umieć dziękować za każdy dzień, za każdy czysty kawałek blatu kuchennego, za każdy wyraźnie usłyszany utwór w radiu, za każdy uśmiech przykurzonego męża.

Polecam! :)