czwartek, 20 czerwca 2013

Cudne zdobycze książkowe



Poszłam po sukienkę, a wróciłam z książkami! Mamy we Wrocławiu sklep sieci TKK Max. Są tam różnego rodzaju markowe i ubrania i trochę akcesoriów domowych. Nie wiedziałam, że są także książki. A szkoda, okazuje się, bo jak już okryłam półkę z książkami (ale tam był bałagan!), znalazłam kilka skarbów. Dziś prezentuję pierwszą z nich.

To książka adresowa londyńskiego wydawnictwa PaperStyle, z pięknym płóciennym grzbietem i jeszcze piękniejszymi zdjęciami wewnątrz. Aż nie mogę się doczekać wypisywania pocztówek świątecznych!











środa, 19 czerwca 2013

Konfitura różana



Czerwiec to czas kwitnięcia róży jadalnej (tzw. pomarszczonej) - pięknej i wybornej na przetwory. Ja co roku robię kilka słoiczków konfitury różanej, której potem używam do pączków, babeczek i ciast. Wygląda pięknie, pachnie jak milion dolarów i wystarczy tylko czubek łyżeczki, by nadać aromatu całej babeczce.

Jak zrobić taką konfiturę? Po pierwsze należy zebrać płatki, najlepiej do południa z nie-w-pełni rozwiniętych kwiatów. Wieczorem płatki są już pomarszczone i mniej jędrne. Ponieważ krzaków różanych mam niewiele, zbieram takie płatki przez kilka dni i trzymam je w szczelnie zamkniętym pojemniku w lodówce.



Kiedy uzbiera się spora miska, ok. 1/4 kilograma, przystępuję do ataku. Przepłukuję płatki na durszlaku wrzątkiem a następnie zimną wodą. Tę czynność powtarzam trzykrotnie. Potem odciskam wodę z płatków i przesypuję je do miski.



Następnie w kubeczku mieszam pół szklanki cukru z sokiem z jednej cytryny. W misce mieszam je z płatkami. W międzyczasie nastawiam w garnku szklankę wody (najlepiej źródlanej) i wsypuję do niej 1 1/2 szklanki cukru.



Kiedy woda się zagotuje, wsypuję do niej płatki i na lekkim ogniu mieszając gotuję je ok. 30 minut, aż zmienią kolor i zaczną opadać na dno.




Taką konfiturę przelewam do słoiczków. Żeby słoiczki uszczelnić, trzeba je okryć ręcznikiem (bez odwracania do góry dnem) i trzymać w cieple, aż wystygną. Można też trzymać je do czasu wykorzystania w lodówce.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Czosnek



Zdarzyło mi się ostatnio kilka razy natknąć na niemal bezwonny czosnek. Całe to zjawisko brałam "na klatę" czyli na siebie, myśląc że przyczyną jest katar sienny. Dopiero siostra uświadomiła mnie, że to może być czosnek z Chin i że lepiej kupować rodzimy czyli europejski.

Jak go odróżnić? Czy ktoś podpowie?

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Uroda słoiczków



Zwyczajny słoiczek ma tyle zastosowań! Można z niego zrobić lampion na drzewo, uzupełnić wnętrze kolorowymi kamykami, przechowywać w nim ciekawe drobiazgi, czy zastosować jako mini wazon. Przyznam się, że zdarza mi się często kupić sok, dżem czy pasztet tylko i wyłącznie z powodu urodziwego słoika.



Podzielcie się pomysłami, jak ciekawie wykorzystać pusty słoik.

Szafka na buty w wersji white



Hmm, ile to już lat? Dziesięć, jedenaście? Właśnie próbuję sobie przypomnieć, od jak dawna mam tę sosnową szafkę na buty. W każdym razie na tyle długo, by patrzeć na nią krzywym okiem. Zamiast jednak wymienić ją na nową próbowałam najpierw zobaczyć, jak prezentowałaby się pociągnięta białą farbą. Oczywiście metodą suchego pędzla, która ostatnio za mną "chodzi".

Okazuje się, że nie jest łatwo zeszlifować do żywego drewna taki sosnowy mebel. Toteż malując ją jasną farbą czułam, że gdzie nie-gdzie farba nie będzie dobrze trzymać. Jednak efekt wyszedł na tyle zadowalający, że jeszcze przez kilka lat szafka nam posłuży. Wymieniłam też gałki, na ceramiczne, kupione w sklepie indyjskim. Już dwie osoby myślały, że szafka jest nowa, co poczytuję sobie za komplement ;)





niedziela, 9 czerwca 2013

Deszcz za oknem



Kapie i kapie, czasem nawet grzmi. Zimą czytałam w prognozach długoterminowych, że ta wiosna będzie wyjątkowo upalna i piękna. Szkoda, że się nie sprawdziły. Chodzę rano w kaloszach oglądać powojniki i hortensje, których kwitnienia nikt nie oklaskuje. Dereń wyciąga do mnie swoje mokre listki i prosi o odrobinę uwagi. A ja nic - przelotnie rzucam okiem, otrzepuję parasol i lecę do domu.

środa, 5 czerwca 2013

Szałwia w kuchni

Kiedy wprowadziliśmy się do naszego domu, na ogródku rosło kilka krzaków szałwii lekarskiej. Pomyślałam sobie wtedy, że to chyba za dużo jak na nasze sporadyczne problemy z gardłem. Dobrze jednak, że jakiś głos wewnętrzny nie pozwolił mi tych krzaczków wyrzucić bo dziś szałwia króluje w naszym domu na różne sposoby.

Oczywiście robię z niej napar do płukania bolącego gardła. Parzę też herbatę z szałwii, która okazuje się być skuteczną pomocą przy odchudzaniu i kłopotach z woreczkiem żółciowym. Ponoć jest także pomocna przy zmęczeniu.

Dzięki książkom o Toskanii, szałwia pokazuje się także na naszych talerzach. I tu chciałabym podpowiedzieć dwie proste metody na aromatyczny przysmak. Po pierwsze - chrupki z szałwii. Należy oberwać kilkanaście lub więcej listków szałwii. Opłukać je i obsuszyć. Następnie maczać w roztrzepanym lekko posolonym jajku (można dodać szczyptę mąki) i rzucać na rozgrzany olej. Powstają pyszne chrupeczki, które można spożywać solo albo wraz z sałatką z pomidorów.



Druga prosta potrawa to omlet z szałwią. Początek jest podobny. Przygotowujemy jajko pod kątem omletu. Ubijamy białko, dodajemy żółtko i solimy. Maczamy szałwię w jajku i lekko podsmażamy. Potem jednak zalewamy resztą jajka i taki omlet smażymy z obydwu stron.

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Serduszkowe wieszaki



Nigdy nie wiadomo, która wycieczka do sklepu po zwyczajne zakupy skończy się tryumfalnym powrotem ze skarbem w siatce. Powędrowałam sobie do Pepco kupić dziecku rajstopy, a wróciłam z kilkoma ładnymi (i tanimi) wieszaczkami.

Wieszaki z wyprofilowanej w kształt serca blachy świetnie nadają się do każdego domowego pomieszczenia. U mnie znalazły swoje miejsce w kuchni przy szafce na przyprawy. Będą służyły do zawieszania ziół i czosnku, a kto wie - może i pęta wiejskiej kiełbasy?