poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Pojemniki na mydło - inspiracje

Bardzo mi miło, że mój post o wspomnieniach zaklętych w pojemnikach cieszył się takim powodzeniem.

Pogrzebałam na Pinterest i znalazłam dla Was kilka inspiracji, jak samemu wykonać oryginalny pojemnik na mydło w płynie czy płyn do naczyń. Wystarczy ładny słoik lub butelka, wieczko lub korek i do tego pompka (np. przeniesiona z jakiegoś kosmetyku).

Podzielcie się pomysłami, co jeszcze można wykorzystać, żeby w naszych łazienkach i kuchniach stały oryginalne i pasujące do naszych wnętrz pojemniki.







czwartek, 27 sierpnia 2015

Pojemniki na mydło w płynie i zaklęte w nich wspomnienia


Wspaniale jest mieć koło siebie drobiazgi, które przywodzą na myśl miłe wspomnienia. Nie muszą być piękne czy efektowne, ale ważne by od razu w naszej głowie zapalały te małą iskierkę z przeszłości. Taki wspominkowy element stanowią pojemniki na płyn do naczyń i mydło w płynie, które stoją na naszym kuchennym oknie.  A także ich podstawka.

Zacznę od podstawki. Kiedy byliśmy z naszymi znajomkami pierwszy raz w Toskanii, 8 lat temu, mieszkaliśmy w malutkiej wiosce. Było tam tylko kilka domów mieszkańców, kościółek, pizzeria oraz jeden stary kamienny dom z czterema mieszkaniami dla turystów. Z naszego tarasu rozciągał się wspaniały widok na pobliskie pagórki z sadami oliwnymi. Na każdym pagórku stało domostwo, a jedno z nich było opuszczone. Któregoś dnia postanowiliśmy urządzić tam piknik. Zabraliśmy prowianty i ścieżkami przez gaje, lasek i pola doszliśmy do tego domu. Był zrujnowany i obrośnięty jeżynami ale mimo to pięknie wyglądał wygrzany w słońcu. Zbudowany był z płaskich terrakotowych cegieł. Wzięłam jedną z nich na pamiątkę a znajomym (którzy byli wówczas na etapie projektowania swojego domu) poleciłam wziąć drugą jako kamień węgielny pod ich własny dom. Moja cegiełka służyła mi jako podstawka pod garnek, a do lat stoją na niej właśnie płyn i mydło. I zawsze, gdy patrzę na nią robi mi się ciepło na sercu.

Płyn do naczyń ulokował się w starym uszkodzonym włoskim kuflu z rycerzami. Kupiliśmy go z dziećmi dla tatusia w prezencie na pchlim targu. Wokół kufla podróżują złoci rycerze na eleganckich rumakach. Bardzo nam się podobał. Służył godnie pod piwko, ale któregoś dnia nasz syn wyciągał w pośpiechu toster z szafki i ten kufel spadł mu na ziemię. Stracił ucho i część górnego kręgu rycerzy. Było mi go żal wyrzucić i cieszę się, że pojemnik z płynem zmieścił się do niego. Kiedy na niego patrzę myślę o naszym synu, naszym "żywym srebrze" z jego całym potencjałem. I o tym, co z niego wyrośnie.

Najmniej wspomnień wiąże się z pojemnikiem glinianym. Zrobiłam go sama, żeby gdzieś ulokować mydło w płynie. Ale i on wywołuje zawsze te same myśli. A mianowicie, kiedy krzątam się przy zlewie i spojrzę na niego lub go użyję przychodzą mi do głowy nowe pomysły na wyroby z gliny.

W technikach pamięciowych jest taka metoda "rzymskiego pokoju" gdzie danemu przedmiotowi przypisuje się jakąś myśl, żeby zawsze o niej pamiętać. Mnie się to udało bezwiednie. Te trzy przedmioty nieodparcie przywodzą mi na myśl zawsze te same skojarzenia :)




poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Morelowo i śliwkowo

Rozpoczął się najbardziej owocowy czas roku. Aż do jesieni na straganach będą pysznić się śliwki, morele, arbuzy, jabłka i gruszki a wkrótce także winogrona. Cudowny, kolorowy okres w roku! Tak ciężko wybrać coś z tego przepychu, bo wszystko nęci i kusi.

Niedawno przejeżdżaliśmy przez wielkopolskie wsie, a tam przy ulicy sadownicy sprzedawali pyszne polskie morele. Co za kolor! Co za zapach! Aż żal było je jeść, tak pięknie wyglądały! Jak to dobrze, że żyjemy w kraju gdzie rośnie tyle wspaniałych owoców. Trzeba z nich korzystać ile się da!



sobota, 22 sierpnia 2015

Chwila wytchnienia


W przeszłości często narzekałam latem, że nie mogę posiedzieć w ogródku bo polskie lato jest deszczowe i chłodne. Tego lata było odwrotnie! Nie mogliśmy korzystać z ogrodu, bo było zbyt gorąco. Jedynie z samego rana (czyli ok. 6:00) udawało nam się wypić kawkę na ogrodzie lub tarasie. Albo zasiąść tam po 22:00 kiedy było już czym oddychać.

A szkoda - taka ogródkowa kawusia to wspaniała przerwa w ciągu dnia i szansa na zrobienie różnych ogródkowo-domowych planów. Wtedy mi się najlepiej tworzy listy rzeczy do zrobienia. Tak niewiele trzeba człowiekowi do szczęścia!

Tu na zdjęciu widać naszą pergolkową ściankę, która nam pięknie obrosła bluszczem i dzikim winem. Przez chwilę miała nawet pnące róże, ale te schną niestety na potęgę.
A na stole mała tacka, którą za dwa euro kupiłam na pchlim targu w Toskanii.



środa, 19 sierpnia 2015

Bukiet pełni lata

Ten bukiet mnie zachwycił. Dostałam go od dawno nie widzianego przyjaciela. Są w nim słoneczniki, zatrwiany i rozchodniki - czyli kwiaty pełnego lata. Jest piękny i stoi u nas już dwa tygodnie. Niesamowite, że w naturze potrafi być tyle barw, kształtów i deseni. Czy to piękno zostało stworzone dla nas czy dla pszczółek?



poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Tabliczki do ziół


Zawsze w czasie spacerów lubiłam podnosić leżące pod drzewami kawałki kory. Czasem je tylko skubałam na drobne kawałeczki, czasem wkładałam do ozdobnego naczynia. Za każdym razem zastanawiałam się, jak można by je wykorzystać. Aż wpadłam na pomysł i chcę się nim podzielić, bo może i Wam żal wyrzucać tych kawałeczków drzewiastej sukienki.

Otóż zrobiłam z nich tabliczki do doniczek z ziołami. Tu wykorzystałam korę sosnową, której chyba najwięcej w polskich lasach. Pod drzewami leżą całe sterty brązowej, lekko łuszczącej się kory. Niektóre są takk duże, że z powodzeniem można z nich wyciąć prostokąty nieco mniejsze od wizytówki.

A potem wystarczy tylko nanieść odpowiedni napis. Ja swoje naniosłam zwykłym korektorem do długopisów. Podejrzewam, że świetnie sprawdziłyby się też farby do ceramiki czy srebrne flamastry.

Na koniec trzeba jeszcze wygiąć jakiś drucik, żeby osadzić na nim tabliczkę. I gotowe!

A mam też pomysł, by na takich "deseczkach" wypisać imiona i przytroczyć je do bożonarodzeniowych prezentów.








piątek, 14 sierpnia 2015

Suszymy, bo nie mamy wyjścia (plus piątkowe linki)

W tych upałach, co zakwitnie to zaraz uschnie. Postanowiłam ścinać co piękniejsze kwiaty hortensji bo widzę, że długo na krzaku nie pożyją. Część już niestety straciłam. Wszystko schnie na pniu - kwiaty, owoce, pranie i ... koty. Poniżej mój Nicpoń i przyjaciółka kocica sąsiadów - obydwa nieprzytomne z upału - nic ich  nie rusza: zmierzwiona sierść, głód czy trącanie nosem przez psa.

A na słoneczny weekend polecam:








środa, 12 sierpnia 2015

Trochę więcej o sagankach i innych naczyniach


Moje Drogie. Bardzo się cieszę, że spodobał Wam się mój "garnuszek" na trawę z wczorajszego postu. Postanowiłam więc poszperać trochę w sieci, by podzielić się z Wami pomysłami na to, w co jeszcze można wsadzić rośliny by upiększać świat wokół nas. Okazuje się, że wybór jest nieograniczony a jedynie nasza wyobraźnia może nam stawiać przeszkody.

Zobaczcie same. (Poniższe zdjęcia pochodzą z Pinterest.com) 

PS . Przypominam, że trwa u mnie Candy z materiałami i książką :) Zapraszam gorąco!













wtorek, 11 sierpnia 2015

Trawsko w starym saganie


W piwnicy mojej babci od zawsze stał wielki kamionkowy sagan. Jeszcze jako dziecko podziwiałam go podczas buszowania w babcinych skarbach. Ma z metr wysokości i obwiązany jest pod uszami grubym drutem. To chyba mój świętej pamięci dziadek zabezpieczył go przed pęknięciem.

Kilka lat temu babcia ofiarowała mi go, a ja w tym roku wystawiłam go na honorowe miejsce przy ścieżce prowadzącej do domu. Obsadziłam go różnymi gatunkami traw, które pięknie się prezentują w takim starym naczyniu.

Jakie to dziwne - dziadka już z nami nie ma, ale jego precyzyjne druciane zakrętasy zostały. I przypominają mi o jego niesamowitej zaradności. O tym, jak w czasach gdy nic nie było w sklepach, robił dla mnie klej z mąki. O tym, jak ciął rowerową dętkę, żebym miała gumki do moich grubych warkoczy. Jak wycinał z wykładziny wkładki do butów. Najukochańszy dziadziuś, który zawsze miał czas i cierpliwość do zabaw z niesforną wnuczką. Ciągle jest żywy w mojej pamięci.

Babcia jest z nami. Drobna kruszynka, która jak tylko wpadam do niej z dziećmi (czyli prawnukami) krząta się po kuchni, żeby nam nakroić kiełbaski czy szyneczki. Ciągle mnie karmi, choć mam już tyle lat! Cudownie jest mieć babcię!

To miał być post o trawie, a wyszedł o życiu. Nigdy nie wiadomo, kiedy człowieka napotka filozofia.









wtorek, 4 sierpnia 2015

Warto zajrzeć do Kórnika

W miniony weekend zajechaliśmy do pod-poznańskiego Kórnika (tak, przez "ó") . Przepiękny, niewielki zamek otoczony wspaniałym parkiem. I to i to warto odwiedzić. Zamek jak rzadko ma udostępnione niemal wszystkie pomieszczenia. A w nich piękne podłogi, stylowe meble, trofea myśliwskie, naczynia i książki. W zasadzie zamek wygląda tak, jakby jeszcze wczoraj przechadzał się tam jego właściciel z rodziną. Może dlatego, że jeszcze sto lat temu faktycznie był zamieszkały.

Położony tuż obok park to miejsce, gdzie można z powodzeniem spędzić cały dzień. Jest olbrzymi, pełen rozmaitych zakamarków, miejsc do zaszycia się z książką. Rośnie w nim mnóstwo gatunków dziwnych cudzoziemskich roślin.

A i samo miasteczko - Kórnik jest warte zobaczenia. Niskie, zadbane domki wokół ryneczku, dzieci pluskające się w fontannie, jezioro położone tuż przy rynku. 

Bardzo Wam polecam to miejsce na weekendowe wypady. Zresztą, zobaczcie same: