poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Lampka self-made + pierwsza próba z farbą kredową


Odważyłam się! Na razie na małej formie, ale i tak jestem z siebie dumna. Ze dwa miesiące temu, jak nie więcej kupiłam pierwszą puszkę farby kredowej. Obiektem zmiany miała być komoda w sypialni. Niestety, im więcej czasu mijało, tym bardziej zaczynałam wątpić czy to dobry pomysł. Bałam się ryzyka. Wczoraj wpadłam na pomysł, że można spróbować popracować z tą farbą na czymś mniejszym i tym samym ewentualnie "popsuć" coś, na czym mniej mi zależy.

I tak, niemal z resztek, powstała miętowa lampka. Niemal z resztek, bo klosze kupiłam już bardzo dawno temu, ale mi do czegoś tam nie pasowały i sobie samotnie leżały. Podstawę lampy zrobiłam kilka lat temu z gliny, ale z biegiem czasu dziwnie się odbarwiła i nie mogłam jej używać. A oprawkę z żarówką i kabelkiem ocaliłam z połamanej lampy dziecka, która szła na wyrzucenie.


I tak oto powstała baaaaardzo niedroga, ręcznie robiona lampka z miętową farbą kredową na wierzchu. Jak to mówiła moja pani z fizyki (po rozpisaniu wzoru na dwóch tablicach, he, he) - Ot, i cała filozofia!




sobota, 27 sierpnia 2016

Udanego ostatniego weekendu wakacji!


Ostatni weekend wakacji! No proszę, znów minęło jak mgnienie oka. U nas to pierwszy weekend, gdy jesteśmy w komplecie i we własnym domu. Tak albo gdzieś przebywaliśmy całą rodziną, albo brakowało któregoś z dzieci. Będziemy zatem prać, grzebać w ogródku, grillować, leniuchować i kłócić się jak to często bywa przy podziale obowiązków. Ale będziemy to robić r-a-z-e-m i u s-i-e-b-i-e, a to najważniejsze.

Lubię schyłek lata: nawłocie, ciepłe ścielące się po trawach światło, chłodnawe i mgliste poranki, pająki przędące pajęczyny jak opętane. No i oczywiście owoce, kompoty i powidła. Ech, piękny to moment we wszechświecie!

Życzę Wam cudownie spędzonego weekendu! Żeby każda z Was znalazła chwilę na to, co ją ucieszy i napełni subtelnym szczęściem i spełnieniem. A ja lecę właśnie pokiziać trochę mojego kota, który leży na plamie słońca i pokazuje brzuszek. On już wie, jak cieszyć się tym dniem. :)

środa, 24 sierpnia 2016

Candy dla szyjących i początkujących


Lato w pełni a ja już myślę o jesiennych wieczorach. A myślę o nich, bo weszłam w posiadanie dużej liczby nici, guzików i tkanin. Wszystko za sprawą moich przyjaciół, których świętej pamięci mama-krawcowa pozostawiła po sobie cały magazyn wspaniałych rzeczy. Dostałam ich bardzo dużo, więc chętnie się podzielę. Wśród chętnych wylosuję trzy osoby, do których powędrują pakiety krawieckie składające się z wielu nici w różnych kolorach oraz guzików. Do tego dołożę także po kuponie materiału. Przed wysyłką skontaktuję się ze zwycięzcami, żeby ustalić, jakich kolorów najbardziej potrzebują.

A zatem czekam na Wasze zgłoszenia do końca września. Wraz z  chęcią udziału w zabawie, napiszcie proszę w komentarzu także, co lubicie szyć albo jakie szyjątka lubicie dostawać. Osoby posiadające blogi proszę o zamieszczenie u siebie powyższego baneru wraz z linkiem do mnie. A anonimki, tradycyjnie poproszę o zostawienie swojego adresu e-mail.

Powodzenia! Już się cieszę na Wasze komentarze. Mam nadzieję znaleźć w nich wiele inspiracji na "szyciowe" jesienne wieczory.

środa, 10 sierpnia 2016

Garść wspomnień z wakacji

Jestem. Miło było wrócić do domu po cudnych dwóch tygodniach wojaży. Oczywiście, jak to po urlopie (i remoncie, który właśnie się skończył) - bez większych efektów próbuję odnaleźć się w codziennej rzeczywistości. Siadłam też w końcu do komputera, by przejrzeć zdjęcia i podzielić się choć kilkoma wspomnieniami.

Przez pierwszy tydzień urlopu wraz z sześcioma innymi rodzinami naszych przyjaciół byliśmy w Toskanii. Było bardzo gorąco i całe nasze stado dzieciaków najchętniej siedziałoby tylko w basenie ewentualnie tuż przy nim. Na szczęście udało się wyrwać na kilka popołudniowych wycieczek w teren. W tym roku nastawiliśmy się na mniejsze miasteczka. Te duże, Florencję, Sienę czy Pizę mieliśmy okazję zwiedzić już wcześniej i choć są piękne i niesamowite, trudno w nich poczuć toskańskiego ducha, bo nie widać go zza tłumu turystów. Dlatego w tym roku szukaliśmy bardziej ustronnych miejsc. Byliśmy w Volterze (też dużo ludzi, ale i tak warto), która leży wśród przepięknych małych pagórków na wysokiej górze, do której jedzie się serpentyną dróg. Słynie ze swoich ceglastych budowli i warsztatów wyrabiających rozmaite cuda z alabastru.






Potem było malutkie miasteczko Bolgheri, do którego wiedzie szosa wysadzana wysokimi cyprysami. W miasteczku i okolicach pełno jest winiarni, gdzie można posmakować znakomitych win. Piękne, zadbane uliczki i domostwa wygrzane są w słońcu, a z murów miasta roztacza się piękny widok na okolicę.






Było też miasteczko Vinci, gdzie urodził się Leonardo. Można tam zwiedzić jego dom oraz muzeum, gdzie odtworzono machiny, które konstruował. Dopiero te prototypy oraz filmy pokazujące, jak działają dają obraz geniuszu tego człowieka. Niesamowite, jak wiele rozwiązań potrafił opracować!
I jeszcze jedno cudne miasteczko - Suvereno. Tysiącletnie, kamienne, gdzie na ulicy przysiadają osobno panie osobno panowie by poplotkować. A na jednej z uliczek odbywały się czyjeś urodziny - ludzie wynieśli z domów krzesła, postawili je na ulicy i razem coś spożywali.



Kolejny tydzień, już sami, spędziliśmy w austriackim Tyrolu. Co za piękne miejsce! Nie mówię tylko o niesamowitych górach i szmaragdowych jeziorkach. O cudnych rwących potokach i krowach nieustannie podzwaniających swoimi dzwonkami. Ale także o pięknie utrzymanych domach, w jednolitym górskim stylu, które wręcz toną w kwiatach. O czyściutkich miasteczkach i ludziach popijających lokalne piwo przy wtórze lokalnych kapeli i orkiestr.






Byliśmy tam w pięknym, górzystym parku dzikiej przyrody, gdzie przechadzały się całe stada jeleni, danieli, kóz i kozic a także rozmaite ptactwo.


Zwiedziliśmy Salzburg i znajdujące się tam Muzeum Historii Naturalnej oraz bardzo ciekawe muzeum kryształów Svarowskiego w Wattens, które bardziej przypominało krainę królowej lodu niż muzeum.


Chodziliśmy też na długie spacery w góry, a nawet na kilka górskich wycieczek, które mimo początkowego marudzenia dzieciaków okazały się bardzo udane. Na pewno tam jeszcze kiedyś wrócimy.


Bardzo się cieszę z tego wyjazdu. Przywiozłam tyle wspomnień i inspiracji. Tyle miłych chwil do zapamiętania na zawsze. Jak to dobrze, że świat oferuje nam tyle różnorodnych doznań. Jak to wspaniale, że mamy zmysły, które pozwalają nam je odbierać!