Już rozumiem cały ten szum wokół zakupoholizmu. Dziś przejeżdżałam koło podwrocławskiego centrum ogrodniczego. Wstąpiłam, z przyjemnością się porozglądałam i kupiłam parę rzeczy: trochę wrzosu, skrzyneczkę, kwas chlebowy i herbatę. Potem jeszcze był warzywniak i znowu małe zakupy: owoce i bakłażan. Nie miałam oczywiście żadnych siatek, bo zakupy były niezaplanowane, więc wrzucałam jedno w drugie. A potem, kiedy to wszystko wniosłam do domu i położyłam na stole, okazało się, że mam piękną jesienną aranżację. I pojawiła się szatańska myśl: ja...chcę...jeszcze raz! Już mi przed oczami stanęły potencjalne możliwości połączenia w "wystawki" kolejnych zakupów! A więc jednak to istnieje, można się uzależnić. ;)
rozumiem Cię :))
OdpowiedzUsuńmiłego weekendu kochana!
Dzięki za duchowe wsparcie!
Usuńhehe, ja zawsze żałuję, że nie mam przy sobie torby...i zawsze mówię, że będę mieć jedną awaryjną...
OdpowiedzUsuńfajniutka aranżacja