"Liście jesienne" M. Pawlikowska-Jasnorzewska
Liście jesienne leżą po brzegach
dróg, mieniąc się jedną połową tęczy.
Wyglądają jak rozsypane róże wszelkich
barw.
W stawie drżą złote plamy. Rząd drzew
odbija się w nim różnie: wierzba -
mgłą siwą, czerwona leszczyna -
skrzydłem motyla, topole - ciemnymi
kolumnami.
Skośne marmurowe schody, prowadzące ku
wodzie, odbijają się w gląb i w
przeciwną stronę niż prowadzą, tworząc
klin.
Zadarte liście wierzby płyną jak
dżonki, wiatrem popychane.
Wysoko przelatujące samoloty suną
przez głębinę jak czarne płotki, małą
gromadą.
Woda żyje, drzewa budzą się dzisiaj.
Wieje bowiem wiatr, który różni się od
innych jak chuchnięcie od dmuchnięcia.
Z głębi piersi natury płynie to
serdeczne chuchanie: wiatr halny.
Kto jeszcze nie wypowiedział swojej
miłości, zdradzi się z nią w taki
dzień.
Oto jest niekalendarzowy powrót wiosny.
Wiosna - kaprys, wiosna - łaska.
Możemy się jej wszędzie i zawsze
spodziewać, tej Wiosny Niezależnej,
zarówno w zimie, jak i w setnym choćby
roku życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz