Dziś zafundowałam sobie terapię kolorem. Jest początek marca. Ciężkie chmury wiszą nad Wrocławiem. Nie wiadomo czy to smog czy mgła, ale pozytywnie nie nastraja. Rano padał śnieg z deszczem. Wstawało się jak po grudzie. Gdyby nie kawa...
Ale potem pojechałam do sklepu i zobaczyłam przepiękne budki lęgowe. Wyglądały jak małe domki kempingowe, każda inna. Od razu zrobiło mi się weselej i choć na ogrodzie mamy już cztery, stwierdziłam, że piątą też na pewno gdzieś wciśniemy. A wracając do domu zahaczyłam jeszcze o ogrodniczy i kupiłam kilka bratków i prymulkę.
I teraz stoi sobie takie oto cudo na kuchennym stole. Niech postoi parę godzin i nacieszy oko, zanim się to to rozejdzie po ogrodzie.
Koloroterapia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz