czwartek, 9 maja 2013

Pies i kot pod jednym dachem



"Jak pies z kotem" w cale nie musi oznaczać domowej tragedii. Postanowiłam opowiedzieć, jak udało się nam pogodzić te dwa gatunki. Rok temu, jako szczęśliwi posiadacze czteroletniego sznaucera, postanowiliśmy przygarnąć kociątko. Gorączkowo szukałam wtedy w internecie wszelkich informacji od osób, którym udało się takie karkołomne przedsięwzięcie. Niestety nie było tego wiele, stąd pomysł by opisać swoje doświadczenia.

Po pierwsze kupiłam psu kaganiec. Już to było wyzwaniem, bo nasz pies nigdy w życiu nie miał na sobie kagańca. Zakładaliśmy mu go przez kilka dni, codziennie na paręnaście minut.

Pojechaliśmy po kotka. Wzięliśmy ze sobą torbę na kota i tam wyścieliliśmy mu legowisko kocykiem z miejsca jego narodzin, żeby zapach matki dał mu poczucie bezpieczeństwa.

Po przyjeździe kotek spoczął na kocu koło mnie, a psa (w kagańcu) wzięłam na kolana, żeby czuł się ważny. Robiliśmy tak kilka razy dziennie, a potem kota separowaliśmy w innym pokoju, żeby pies nie miał do niego dostępu.

Przez pierwszych kilka dni pies w czasie kontaktu z kotem stawał nad nim spięty i nastroszony. Mimo swego miłego charakteru wyglądał na takiego, który chciałby zagryźć rywala przy pierwszej okazji. Nie reagował na bodźce np. nasze nawoływanie, karmienie przysmakami itp. Przy najmniejszym ruchu kota pies warczał i przygniatał go. Próbował też rozpaczliwie ściągnąć kaganiec. Prawdę mówiąc byłam załamana i myślałam już, że popełniliśmy błąd.

W końcu po paru dniach pies zaczął "odpuszczać". Dalej bacznie przyglądał się kotu, ale reagował też na dzwonek do drzwi i na nasze nawoływania. Zaczęliśmy ściągać mu kaganiec w momentach, kiedy byliśmy obok zwierzaków. Potem kładliśmy je obok siebie na kanapie i pilnowaliśmy, żeby w razie ruchu kota, pies nie reagował nerwowo.

Minęło kolejnych parę dni. Zwierzaki zaczęły chodzić swobodnie obok siebie. Nie pozwalaliśmy kotu podchodzić do psiej miski ani jego legowiska.

I tak, krok po kroku udało się ułożyć sobie życie w nowym składzie. Dziś kot "rządzi" psem. Gramoli się na jego legowisko, wylizuje po nim miskę a od czasu do czasu pozoruje ofiarę polowania uciekając po podwórku a potem dając się upolować psu. (Po takim polowaniu pies trąca go nosem i zachęca do dalszej gonitwy).

Kot i pies na jednej podusi - cudowny widok. I - jak widać po naszych doświadczeniach - całkiem realny. :) a

1 komentarz:

  1. Wspaniałe zjednoczenie dusz :))))
    Moja psina toleruje koty, ale wielkiej miłości nie ma. Tylko z naszym pierwszym kotkiem znalazła sobie wspólny język i wspólne zainteresowania.
    Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń