poniedziałek, 29 września 2014

Dobra prognoza



Chyba jeszcze trochę potowarzyszy nam ciepła jesień. W moim ogrodzie wiciokrzew zakwitł na całego, chyba nawet ładniej niż na początku lata. A ufam, że taka roślinka wie, co robi i nie zakwitłaby tuż przed zimą! ;)
Dziś przedostatni dzień CANDY! Już pojutrze włoskie drobiazgi zmienią właściciela. Zapraszam tłumnie!

sobota, 27 września 2014

Ciasteczka dyniowe z gorzką czekoladą



Witajcie moje Drogie! Zanim podzielę się z Wami kolejnym przepisem, chcę Wam bardzo podziękować za liczne odwiedzanie mojego bloga. Wczoraj stuknęło mi 30 tysięcy wejść! Bardzo mi miło gościć u Was w Waszych wolnych chwilach i bardzo mnie cieszy każdy Wasz komentarz. Jeszcze raz - dzięki!
A co u mnie dzisiaj? Ciasteczka dyniowe, bardzo pyszne - z przyjemnością polecam. Są wilgotne i aromatyczne. Można je zrobić jako płaskie placuszki, ale dobrze też wychodzą w postaci muffinek. Długo się za nie nie zabierałam, bo odstręczało mnie zrobienie dyniowego pure. Trzeba na godzinę wsadzić kawał dyni do gorącego piekarnika, żeby zmiękła. Wydawało mi się to trochę nieekonomiczne. Wykorzystałam więc moment pieczenia chleba i obok w drugiej foremce ulokowałam dynię. Potem wytrzymała w takim rozmiękłym stanie dwa dni w lodówce, więc jak widać można to robić na wyrost.

A teraz o wszystkich składnikach. Potrzebne będą:
- 1 i pół szklanki mąki pszennej
- 1/2 łyżeczki soli
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 szklanka pure z dyni
- 1/2 tabliczki gorzkiej czekolady
- 3/4 szklanki cukru
- 1/4 szklanki oleju

Dynię należy pozbawić nasion a cały romiękły miąższ wydrążyć i zmiksować. Dodać do tego olej i cukier. Następnie połączyć z sypkimi składnikami i wyrobić na gładką masę. Na tarce, na grubych oczkach trzeba zetrzeć czekoladę i te wiórki dosypać do masy. Nastawiamy piekarnik na 180 stopni, a na blasze, na rozłożonym pergaminie nakładamy łyżką placuszki. Wszystko pieczemy około kwadransa (jako muffinki nieco dłużej). Smacznego!

czwartek, 25 września 2014

Sypialniane refleksje i ostatnie dni CANDY



Deszczyk popukuje w blaszany kaptur nad kominem. Miłe ciepełko rozchodzi się po nakrytym kocem ciałku. Obłożona książkami (a czasem - niestety - też przysmakami) zalegam sobie w sypialni. Niestety, jest coś co mi w tym często przeszkadza,a co schowałam na czas robienia zdjęć - przeklęty zegarek z budzikiem! Ale jeśli tylko udaje mi się go na poważnie zignorować, pozwalam sobie na tych kilka popołudniowych chwil dla siebie.




P.S. Przypominam przy okazji, że jeszcze tylko do wtorku można zgłaszać się po włoskie upominki w moim Candy!

środa, 24 września 2014

poniedziałek, 22 września 2014

Ciasteczka bananowo-owsiane



Tak jak obiecałam, dzielę się kolejnym przepisem. Przetestowałam przez weekend na sobie i rodzinie recepturę na proste ciasteczka bananowo-owsiane. Wyszły pyszne, a my wciąż żyjemy, więc dzielę się bez obaw. Niestety nie pamiętam pochodzenia przepisu, chyba był to Durszlak. Ciastka są świetne dla ludzi z różnymi ograniczeniami w diecie, bo nie mają ani mąki, ani jajek, ani nabiału. A co mają?

- 4 banany
- 2 szklanki płatków owsianych
- 2 łyżki olejku kokosowego
- 1 szklankę nasionek i owoców suszonych (ja zastosowałam słonecznik, rodzynki i morele)

Należy rozgnieść w misce lub rozrobić w blenderze banany, a następnie dodać całą resztę. (Olejek kokosowy warto lekko podgrzać żeby zmienił się w ciecz.) Masę wymieszać i odstawić na godzinę, żeby sobie zmiękła. Nagrzać piekarnik do 190-200 stopni. Z masy formować kulki i rozpłaszczać je widelcem (można też kształtować masę foremkami do pierniczków). Piec ok 15 minut. I już. Nie za wiele tej roboty, prawda? W czasie pieczenia w domu zaczyna pięknie pachnieć banankiem. Banan pod wpływem temperatury staje się też bardzo słodki, więc moim zdaniem nie należy dać więcej nić 1/4 szklanki suszonych owoców bo będzie zbyt słodko. Warto przechowywać ciastka tak, żeby muszki owocówki się do nich nie dobrały. :)

piątek, 19 września 2014

Oklejanie segregatorów



Okazuje się, że oklejanie segregatorów nie jest takie trudne i można całą operację przeprowadzić niemal bezboleśnie, na przykład oglądając film. Początkowo chciałam postąpić według instrukcji z "Czterech Kątów" (link) ale jeszcze bardziej uprościłam proces. Na rozłożonym papierze odrysowałam kształt segregatora (a w zasadzie pudełka na papiery) i dodałam przy każdej krawędzi po ok. 1,5 cm marginesu. Po wycięciu całości zagięłam te marginesy i podcięłam je pod kątem, żeby można było z nich łatwo zrobić zakładki. A potem już tylko przyklejałam na posmarowany klejem segregator i ewentualnie podcinałam jakieś niedoróbki. Na końcu nalepiłam jeszcze (teraz widzę, że "lekko" krzywo) znalezione w sieci numerki i tyle. Polecam! Można szybko ujednolicić pudła na przechowywanie papierów, zmienić wygląd biura czy pokoju dziecięcego.







środa, 17 września 2014

Owocowe używanie



Wystarczy trochę owoców, by stworzyć przysmak godzien najwykwintniejszych stołów. Do wysmarowanego tłuszczem naczynia trzeba włożyć umyte i wypestkowane owoce np. śliwki, jabłka, gruszki czy winogrona (mogą być wymieszane różne gatunki) a całość posypać kruszonką. Po pół godzinki w piekarniku takie cudo uraduje każdego łasucha. I nie trzeba się martwić, co zrobić z resztkami, bo takowych nie będzie :)
Wersja full-wypas: udekorować każdą porcję gałką loda lub kapką śmietany.



niedziela, 14 września 2014

Pozłacanie

Tym razem nie tylko postarzyłam ale i wcześniej pozłociłam. A stało się tak, gdy ręka mi zadrżała przy próbie wyrzucenia starej różowej osłonki, która stała kiedyś w pokoju dziecka. Pomyślałam, że w sumie można by jej dać drugą szansę w łazience, gdzie przydałby się jakiś złoty akcent. Toteż najpierw nałożyłam na donicę złotą farbę, a potem wszystko przetarłam szmatką zamoczoną w farbie szarej. No i osłonka uniknęła wysypiska. :)





środa, 10 września 2014

Jeszcze trochę Toskanii



Moje drogie. Cieszę się, że podobają się Wam moje wspomnienia z Toskanii. Dziś zamieszczam kolejną porcję zdjęć i przypominam, że kawałek Toskanii można wygrać w moim CANDY. Trzymajcie się ciepło i cieszcie końcówką lata!



























poniedziałek, 8 września 2014

Taca - postarzona i pobielona



Marzyła mi się niewielka tacka. Taka na filiżankę lub dwie. Taka, którą można postawić obok siebie na kanapie czy na nierównej ogrodowej ławce. Aż tu pewnego dnia (oczywiście w SH) zobaczyłam taką, która ma idealną wielkość i głębokość. I na tych cechach niestety skończył się ideał. Bo do taca była paskudnie wręcz złota. To taka reklamowa tacka, na której serwuje się w pubie piwo. Ale z uwagi na niewygórowaną cenę 4 zł, postanowiłam nabyć i poeksperymentować z postarzaniem. Najpierw całość pomalowałam ciemnoszarą farbą do metalu i lekko przetarłam, by gdzie-niegdzie przebiło się zszarzałe złoto. Potem nałożyłam warstwę farby białej i ponownie przetarłam. Wydaje mi się, że w tej formie wygląda dużo lepiej niż poprzednio.







środa, 3 września 2014

Słoiki w ozdobnych ubrankach



Nadszedł czas intensywnego duszenia, smażenia i wekowania. I ja staram się od czasu do czasu coś zamknąć w słoiku. Rzadko podejmuję akcje pt. "cały dzień przy kompotach. Kojarzy mi się to z potem i niewolą". Wolę raczej częściej ugotować jeden garnek kompotu i zrobić z niego 3-4 słoiki a resztę oddać rodzinie do obiadu. Ten model jest całkowicie bezbolesny i nie szarpie nerwów.

A skoro mowa o słoikach, chciałam też podrzucić parę pomysłów na ich dekorowanie. Nie ukrywam - w mojej piwnicy nie stoją rządkiem śliczne i ubrane w czapeczki słoiki. Kurzy się tam solidnie i szkoda by mi było patrzeć, jak się wszystko pogrąża w pyle. Ale kiedy już przytacham jakiś słoik do kuchni, albo kiedy chcę podarować go innym - chętnie sięgam po ozdoby. Poniżej kilka moich pomysłów oraz fotki z czasopism: Vivere Country, Abitare Country, Country Homes & Interiors. A jak Wy pomagacie słoikom zyskać na urodzie?

Może to być na przykład stara serwetka. Ta tu, zakupiona w SH za 2 zł świetnie się nadaje.

Od czasu do czasu przy seansie telewizyjnym zdarza mi się chwycić za szydełko i coś wydziergać. Tu kółko z filcu obrębione koronką i przewiązane tasiemką.

No i mój ulubiony sposób, bo niemal nie wymagający czasu - ładna papierowa serwetka przewiązana rafią.
A poniżej gazetowe inspiracje:





poniedziałek, 1 września 2014

Talerze na widoku



Często w czasopismach widzę, że talerze i kubki w kuchni trzymane są na otwartych półkach. Kiedy mieszkaliśmy w toskańskim starym domu, w kuchni była zaledwie jedna szafka na większe garnki. Cała reszta również leżała na półkach. Bardzo podoba mi się takie rozwiązanie, choć wymaga pewnie nie lada dyscypliny żeby stosiki talerzy prezentowały się równo i elegancko. Nie wiem też, na ile łatwo można utrzymać w czystości takie naczynia. Macie jakieś doświadczenia w tym względzie? Podzielcie się i powiedzcie, czy sprawdza się takie rozwiązanie. (W załączeniu kilka fotek z magazynów: "Vivere country", "Abitare country" i "Country homes & interiors")