Wspaniale jest mieć koło siebie drobiazgi, które przywodzą na myśl miłe wspomnienia. Nie muszą być piękne czy efektowne, ale ważne by od razu w naszej głowie zapalały te małą iskierkę z przeszłości. Taki wspominkowy element stanowią pojemniki na płyn do naczyń i mydło w płynie, które stoją na naszym kuchennym oknie. A także ich podstawka.
Zacznę od podstawki. Kiedy byliśmy z naszymi znajomkami pierwszy raz w Toskanii, 8 lat temu, mieszkaliśmy w malutkiej wiosce. Było tam tylko kilka domów mieszkańców, kościółek, pizzeria oraz jeden stary kamienny dom z czterema mieszkaniami dla turystów. Z naszego tarasu rozciągał się wspaniały widok na pobliskie pagórki z sadami oliwnymi. Na każdym pagórku stało domostwo, a jedno z nich było opuszczone. Któregoś dnia postanowiliśmy urządzić tam piknik. Zabraliśmy prowianty i ścieżkami przez gaje, lasek i pola doszliśmy do tego domu. Był zrujnowany i obrośnięty jeżynami ale mimo to pięknie wyglądał wygrzany w słońcu. Zbudowany był z płaskich terrakotowych cegieł. Wzięłam jedną z nich na pamiątkę a znajomym (którzy byli wówczas na etapie projektowania swojego domu) poleciłam wziąć drugą jako kamień węgielny pod ich własny dom. Moja cegiełka służyła mi jako podstawka pod garnek, a do lat stoją na niej właśnie płyn i mydło. I zawsze, gdy patrzę na nią robi mi się ciepło na sercu.
Płyn do naczyń ulokował się w starym uszkodzonym włoskim kuflu z rycerzami. Kupiliśmy go z dziećmi dla tatusia w prezencie na pchlim targu. Wokół kufla podróżują złoci rycerze na eleganckich rumakach. Bardzo nam się podobał. Służył godnie pod piwko, ale któregoś dnia nasz syn wyciągał w pośpiechu toster z szafki i ten kufel spadł mu na ziemię. Stracił ucho i część górnego kręgu rycerzy. Było mi go żal wyrzucić i cieszę się, że pojemnik z płynem zmieścił się do niego. Kiedy na niego patrzę myślę o naszym synu, naszym "żywym srebrze" z jego całym potencjałem. I o tym, co z niego wyrośnie.
Najmniej wspomnień wiąże się z pojemnikiem glinianym. Zrobiłam go sama, żeby gdzieś ulokować mydło w płynie. Ale i on wywołuje zawsze te same myśli. A mianowicie, kiedy krzątam się przy zlewie i spojrzę na niego lub go użyję przychodzą mi do głowy nowe pomysły na wyroby z gliny.
W technikach pamięciowych jest taka metoda "rzymskiego pokoju" gdzie danemu przedmiotowi przypisuje się jakąś myśl, żeby zawsze o niej pamiętać. Mnie się to udało bezwiednie. Te trzy przedmioty nieodparcie przywodzą mi na myśl zawsze te same skojarzenia :)